notka

ZDJĘCIA NA TYM BLOGU OBJĘTE SĄ PRAWEM AUTORSKIM I ZABRANIA SIĘ ICH KOPIOWANIA ORAZ PUBLIKOWANIA BEZ WIEDZY AUTORA POD GROŹBĄ KARY

:)

Witam wszystkich stałych i nowych czytelników :)

Amelka

Kasia

czwartek, 22 grudnia 2011

Ten telefon

Dzisiaj wspomnieniowo i smutasowo.
Dzisiaj mija 7 lat odkąd umarł mój tata.
Było to mniej więcej o tej godzinie  własnie 
 O ile mama umarła niespodziewanie, to śmierci taty spodziewaliśmy się, ale nie przed świętami.
Starałam przygotować się na ten dzień. Powiem Wam, że nie można się do tego przygotować. Mimo, że tata ciężko chorował to zawsze była nadzieja, że tata jeszcze pożyje. Lekarze od kilku lat mówili, że cytuję
"to cud, że ten człowiek z tyloma chorobami jeszcze żyje". 
Zaczęło się od nerek. Po długich kilku latach w końcu zdiagnozowano, że tata ma tylko jedna nerkę, a druga jest nierozwinięta. Operacji na nerkę i rozszerzenie kanałów moczowych miał kilka. Po wielu latach od pierwsze operacji spytano, czemu pan regularnie nie wymienia tychże kanałów operacyjnie. Wcześniej nikt na regularnych kontrolach o tym nie wspominał. tata miał wodonercze /zbierała się woda w okolicach obu nerek/, roponercze /zbierała się ropa/. Bywało, że tata w domu chodził z cewnikiem odprowadzającym wodę z okolic nierozwiniętej nerki.
Może gdyby wczesna  i trafna diagnoza?
Tata był nałogowym palaczem i to dobiło również jego organizm. Osłabiony zabiegami na nerki przyłączyła się jeszcze miażdżyca nóg. za wszelką cenę staraliśmy się ratować nogę. Były bajpasy, jedne drugie, amputacja wielkiego palca jednego, drugiego. Tata poruszał się tylko po domu. Towarzyszył mu przez ostatnie lata wielki ból, który koiły mocne leki, nie dość jednak skuteczne.
Gdyby noga była amputowana, może tata żyłby jeszcze rok, lub dwa dłużej?
Miażdżyca bardzo osłabiła nerki. doszły dializy dwa razy w tygodniu. Później trzy w tygodniu.
W końcu z powodu bólu tata nie wrócił z ostatniej dializy, został na obserwacji. Różniej poddany operacji . Diagnoza: doszła martwica jelita. Kawałek usunięto. 
Nie wiadomo właściwie, czy tata wybudził po tej operacji. majaczył podobno.
Telefonu zawiadamiającego o śmierci taty obawiałam się najbardziej. Kiedy tylko dzwonił telefon stacjonarny, a tata był w szpitalu - bałam się najbardziej.
Jak było? Zupełnie inaczej. 
Właśnie miałam wejść do budynku szkoły, kiedy zadzwoniła komórka. Była 7.52. zadzwonił numer nieznany. Zapytano o moje imię i nazwisko, poproszono o potwierdzenie danych. spytano czy J. M. jest moim ojcem i przekazano, że ojciec umarł w nocy. Odłożyłam słuchawkę i weszłam z płaczem. Powiadomiłam dyrektorkę. 
Od razu zorganizowano za mnie zastępstwo/miałam zaplanowana klasową Wigilię/, a ja siedziałam w toalecie. Zadzwoniłam do sióstr. 
Starsza zadzwoniła do szpitala i wywiedziała się co i jak. Umówiła się z księdzem itd...
A ja. Ja zostałam całkowicie sama na świecie. Od pięciu lat mieszkałam tylko z tatą. Miałam tylko Jego. Siostry miały swoje rodziny, żyły swoim życiem.
Ja codziennie patrzyłam na jego cierpienie. Wiem, że bardzo się o mnie martwił. Żył tylko dla mnie. 
Myślę, że jego desperacja spowodowała to, że tak długo wytrzymał.
Pod koniec życia, ból mu tak dokuczył, że miał już dosyć.
Ja jak zawsze modliłam  się o jego zdrowie i siły. 
Mam wyrzuty sumienia, że mieszkałam z Nim w jednym mieszkaniu, a tak trochę żyliśmy obok siebie.
Dokładnie pamiętam swoją modlitwę na dwa, lub trzy dni przed śmiercią taty " każdy Twój wyrok, przyjmę Panie, przed mocą Twoją się ukorzę...".
Widziałam,że ból staje się nieznośny i tata bardzo cierpi. 
Pogrzeb odbył się w Wigilię. Te święta spędziłam u młodszej siostry. Z jej synkiem i nimi. Jakoś to było.
Nasmuciłam przed świętami. 
Wspomnienia te nachodzą mnie  odkąd zaczyna się grudzień.
 Mam tak we wrześniu i grudniu. 




p.s
Ten post napisałam wcześniej. Zajęło mi to sporo czasu. 
Gdybym miała to zrobić dzisiaj, ryczałabym i pewnie nic nie napisała.
musiałam to z siebie wyrzucić.
Nie zamierzam już nigdy wracać  w postach do tych chwil.

3 komentarze:

  1. Wiesz, nie dziwię się, że byś płakała, bo ja czytając to mam teraz mokre oczy...

    OdpowiedzUsuń
  2. niestety smierc to najgorsze choc nieuniknione zakonczenie życia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka kolej rzeczy, każdy z nas kiedyś przez to będzie przechodził :( :(

    Wesołych i spokojnych Świąt :*

    OdpowiedzUsuń