notka

ZDJĘCIA NA TYM BLOGU OBJĘTE SĄ PRAWEM AUTORSKIM I ZABRANIA SIĘ ICH KOPIOWANIA ORAZ PUBLIKOWANIA BEZ WIEDZY AUTORA POD GROŹBĄ KARY

:)

Witam wszystkich stałych i nowych czytelników :)

Amelka

Kasia

środa, 28 września 2011

Stoi

W końcu moje młodsze dziecię stoi samodzielnie i bez podpórek. Chodzić sama jeszcze się boi. Ma jednak coraz wiecej sił do chodzenia- kiedy trzyma się ją za dwie rączki.
Dzisiaj pokazała focha. Kiedy Amelka wyszła na dwór Kasia stała u drzwi i się wydzierała. Miałam ją własnie ubierać i też z nią wyjść- zmusiła mnie do szybszego tempa.
Dziewczynki zakatarzone. Amelka kaszle, więc nie puszczam jej do przedszkola. Zobaczymy jaka będzie dzisiejsza noc i zdecyduję co zrobimy jutro. Kasia zakatarzona. Żadne witaminki i woda morska efektów nie daje. Inhalować mi się panny nie dają. Kaśka aż harczy kiedy śpi- prawie jak chrapanie. U lekarza byłyśmy. Lekarka powiedziala, że dziewczyny załapały infekcje wirusowe. Teraz tylko czekamy na efekty. Amelka na syropach, Kaśka na witamince C.
Miałam iść jutro do fryzjera. Amelka miała być w przedszkolu, Kasia u mojej siostry. Pewnie znowu nic z tego. Włosy mam już za połowę pleców i tylko mnie denerwują. Gdyby było ich więcej, to pewnie by się jakoś dało wytrzymać a tak? Wypadują mi niesamowicie po porodzie i pewnie w końcu z paroma tylko zostanę.
Testuję sobie różne herbatki. Uwielbiam zaraz po wstaniu pić zieloną. Dzisiaj kupiłam sobie mieszankę zielonej z białą aromatyzowana aloe werą. Super smak. Jeśli lubicie zielone picie, też Wam zasmakuje.
Dzisiaj bez zdjęć, bo żadnych ciekawych nie pstrykałam.

sobota, 24 września 2011

Cały tydzień

Drogie koleżanki, mam nadzieję,że żadnej nie urażę swoją rzadszą obecnością w sieci. Staram sie nadrabiać zaległości i coś Wam skrobnąć. Nie wiem jak to się dzieje, ale coraz mniej mam czasu. Moja Kaśka jak widzi mnie przy laptopie, to zachowuje się jak wściekła. Wszystkie guziczki są świetne do naciskania.

Miała w rączce kredę do tablicy, którą wysmarowała całą ściane

poniedziałek, wtorek
Jako że każdą sobotę lub niedziele jesteśmy na działce, zawsze jakies skarby na przetwory przywożę.
Tym razem była aronia. Było jej przeszło 5 kg a krzew jeszcze nie dokońca oberwany.
Zrobiłam nalewkę, sok i dżem a raczej coś w rodzaju musu- bo bez skórek i pestek. Sporo pracy mi to zajęło. Najpierw trzeba było owoce obrać/ rosną w koszyczkach jak jarzębina/, później przerobić i zakonserwować. Moje szczęście chciało mi przywieść jeszcze sliwki i jabłka, ale powiedziałam - dosyć. Nie mam już sił, chęci, słoików i miejsca na półkach w piwnicy. Czekają mnie jeszcze moje końce buraczków.

środa
W końcu wybrałam sie do miejsca pracy.
Pojechałyśmy z Kasieńką autobusem- jej pierwsza jazda. Podróż trwa 40 min więc wyprawa była.
Celowo pojechałam w środę, bo ryneczkek mają tam w ten dzień. Małe zakupy zrobiłam, nie mogłam się powstrzymać przed tymi ślicznościami. Porozmawiałam z wice dyrektorką, troszkę poplotkowałam z koleżankami, odebrałam moją książęczkę zdrowia- do uzupełnienia, kwit do profilaktyka mam, więc teraz czekają mnie badania, wizyta u laryngologa i profilaktyka.

Czyż mozna było się oprzeć?

Kurteczka bedzie na wiosnę, troszke za długa w rękawach

Dla mnie cichobiegi- takie na co dzień

czwartek
Obchodzilismy naszą czwartą rocznice slubu. Zrobiłam dla nas pizzę bezglutenową- wyszła super. Oczywiście Kasik przeszkadzał jak mógł. popijalismy ja winkiem. Taka mała uroczystość w domku. Może za rok razem sie gdzieś wybierzemy. Ogranicza nas jednak dieta bezglutenowa mojej drugiej połówki, ale zobaczymy.


dzisiaj
Własnie przed chwilką przyszła do mnie Amelka, mówiąć że przyśnił się jej krokodyl, który chciał ją zjeść. Mówila sensownie i bez płaczu.  Skąd tem krokodyl? ogląda czasami małe zoo lucy, tam występuje krokodyl, może to onim śnila?

Od wtorku Amelcia zostaje w przedszkolu do 14.00. Po obiadku o 12.00 mają leżakowanie od 12.30 do 14.00-14.20. Zostawiam ja dłużej, bo powoli musi sie przyzwyczajać do dłuższego pobytu. Kiedy wrócę do pracy będzie musiała zostawać do 15.30. Zobaczymy jak będzie. Tmczasem stwierdziłam, że sen jej się przyda. Teraz zasypia po 20.00. Bałam się, że przez to spanie w przedszkolu nie będzie mogła zasnąć. Mialam rację, że przyda jej się sen w dzień- w domu by nie zasnęła.
Codziennie po wstaniu, płacze,żę musi iść do przedszkola. Kiedy jednak idzie jest spokojna i nie płacze. Coraz lepiej je, co mnie cieszy.
Dziewczyny dostały od babci po komplecie bielizny

Na allegro kupiłam kamizelke. Polar miał być biały. Wierzcie czy nie- nigdzie nie maja białych więc kupiłam jasny-kolor nirokreślony, wpada w zieleń

czwartek, 22 września 2011

4 lata temu powiedzielismy sobie tak

To juz 4 lata odkad jesteśmy małżeństwem.
Ślub bralismy w moim kościele parafialnym o 17.00.
 22 wrzesnia to ostatni dzień lata. Tak jak chcialam slub odbył sie latem hihii.
Nie specjalnie zalezało mi na dużym ślubie. Gotowa byłam, aby na uroczystość zaprosić tylko siostry i teściów. W końcu to teściowie przekonali nas do większej uroczystości. Gości mielismy ok 50. Sukienkę kupiłam ..... toniech pozostanie tajemnicą. Doda tylko, że kiedy widzę ceny sukienek ślubnych to włosy jeżą się na glowie. Tyle ludzi umiera z głodu a na suknie ślubne wydaje sie gruube pieniądze.
Jak juz wspominałam pobralismy się w ostatni dzień lata. Pogoda była wymarzona. Wszystkie weekendy poprzedzające nasz ślub były zimne i deszczowe, a w nasz wymarzony dzień było ciepło i słonecznie.
Sesje zdjęciową mieliśmy w plenerze. Zdjęcia robił nasz zajomy. To ja wybierałam miejsca zdjęć i pozy. Wczesniej sie do tego przygotowałam teoretycznie. Miejsca również obejrzelismy z fotografem tydzień wcześniej. Ze zdjęć plenerowych i z przyjęcia jestem zadowolona.
Wesele równiez było udane. Wszyscy bawili sie rewelacyjnie. To było widać, a relacje gości równiez to potwierdzają. Do tańca "grał" nam DJ. Tort  weselny miał 3 piętra i był pyszny. Po północy był również pieczony indyk. Oczepiny byly zabawne. Co tu jeszce dodać? było fantastycznie. My bawiliśmy się świnie.
Od mojego mężulka dostałam piękny storczyk. Ja mu kupiłam kołderkę- aby miał spokojniejszy sen.




sobota, 17 września 2011

przełom i ...

Miałam pisać wcześniej, ale kłopoty z internetm były.
Od wtorku moja Amelka już nie płacze przed wyjściem do przedszkola. Trochę marudzi, ale da się wytrzymać. Je również zupy, a wczoraj zjadła jogurt na drugie śniadanie. Tak więc w końcu przywykła do przedszkola. Podejrzewam, że nie będzie za nim tęskniła, ale grunt, że koniec spazmów, płaczów i wielkiej tęsknoty.  Na razie zostawała ,tylko do 13.00. Kiedy przychodziłam, leżała już na leżaczku. Umówiłyśmy się, że nie będzie spała w przedszkolu. Widzę jednak, że przydałoby jej się troszkę snu w dzień. Chodzi spać po 20.00 a rano i tak ciężko ją dobudzić. Poniedziałek, po weekendzie pewnie będzie znowu cięższy, więc od wtorku będzie zostawać do 14.00- 14.30 w zależności od tego jak długo będzie spała.
Kasia za to śpi tylko godzinkę w ciągu dnia. Stoi przez chwilę już sama, ale jeszcze nie puszcza się do samodzielnego chodzenia. Włazi wszędzie- dosłownie. Potrafi wejść na stolik/dziecięcy/, krzesło i gdzie tylko można wejść. Sama boi się zejść więc woła mama, mama. Potrafi już powiedzieć brawo- i  klaszcze w dłonie. Nie chce jeszcze naśladować dźwięków zwierząt. Idzie to jej wszystko wolno, jak Amelce.
Ciężko mi przy Kaśce usiąść do laptopa, bo naciska mi wszystkie przyciski. Zepsuła już w tym roku 3 myszki. Rozglądam się za laptopem edukacyjnym dla niej, może wtedy zostawi mój w  spokoju. Niestety, takie porządniejsze i wytrzymalsze, dla maluchów kosztują około 100 zł z przesyłką. Jak dla mnie to trochę dużo, bo nie wiem czy faktycznie będzie się nim bawić. Trzeba będzie chyba odczekać na Gwiazdkę i przedłożyć propozycję Mikołajowi heheh.
Ostatnio troszkę poszalałam z zupkami. kupiłam Amelce kilka bluzeczek i spodni welurowych do przedszkola. Część rzeczy w rozmiarze większym. Czeka nas jeszcze zakup butów na teraz. Kupiłam jej fajne adidaski, ale za duże. Poczekają na nią do wiosny.  Szukałam takich, które sama potrafiłaby bez przeszkód założyć i zdjąć. Znowu ceny są powalające. te które mi się podobały, kosztowały przeszło 100 zł. Te byty pewnie będzie nosić do końca października a później zimówki. Gdyby nosiła je dłużej, to pewnie bym i kupiła, ale na 1,5 miesiąca?  Ja niestety muszę liczyć pieniążki do końca miesiąca, więc zakup takich butów, później zimowych nie zmieściły mi się raczej w budżecie. Pewnie powiecie, sknera, bo dziecku żałuje. Nie żałuję ale niestety nie stać mnie na filmówki, które ponosi miesiąc. Powiecie pewnie, Że Kasia się unosi później. Niekoniecznie. Pomimo, że dzieli je 3 tygodnie /w miesiącu urodzin/ to już teraz widzę, ąe Kaśka ma o wiele mniejszą nóżkę- pewnie po mnie.

Dziecko bezpieczne w sięci

O  tej akcji dowiedziałam się z Waszych postów. Nie mam konta na FB . Nie mam czasu ostatnio skrobać na blogu a co dopiero jeszcze czytać FB.
O zamieszczaniu zdjęć dzieci na blogu myślała, kiedy zakładałam go. Jako że jestem filmomanką, naogladałam się trochę, filmów na podstawie faktów.  Było o facecie, który wywoływał zdjęcia i robił sobie kopie zdjęć, chwaląc się  „swoja rodziną”. Było o kobiecie, które przerabiała zdjęcia dzieci z sieci i wstawiała je do swoich zdjęć, tworząc w ten sposób swoja rodzinę i nawet porwała dziecko  i udowadniała policji, że to jej. tak więc znam zagrożenie.
Zakładając bloga, chciałam, aby dziewczyny poznały czasy swojego dzieciństwa, a co wraz z tym idzie, mogły zobaczyć jak się zmieniały. Ja wielu rzeczy nie pamiętam z mojego dzieciństwa, ale na pewno byłabym w siódmym niebie, gdybym mogła czytać o sobie. Próbowałam założyć Amelce pamiętnik, kiedy byłam w ciąży i kiedy była malutka, ale jakoś nie wyszło. Dzielą c się z innymi, mam jakoś większą motywacje. Piszę kiedy mogę, ale coś napiszę.
Pyzatym, czy wiecie, że przy dzisiejszej technologii, można włamać się do wyłączonego z sieci komputera? Można ściągnąć wszystkie informacje z komputera sąsiada, będąc w odpowiedniej od niego odległości? Tak jak więc widzicie, dla chcącego nic trudnego. Mnie osobiście te wiadomości przeraziły, bo to oznacza, że jesteśmy bezbronni wobec fachowców. Ale gdzie jesteśmy bezpieczni?

Chwile szczęścia

Kasia uwielbia, kiedy po odebraniu Amelki chwilę spędzimy w basenie z piłeczkami

Jedna z nowych bluzeczek

Dla Amelci nowe ciuszki

I dalsze nowości

Ja ostatnio uwielbiam kupować skarpetki

wtorek, 13 września 2011

13 września- pamiętam


Dwanaście lat temu umarła moja mama.
Dzisiaj skończyłaby 71 lat.
Właśnie tak. Moja mama umarła w dniu swoich 59 urodzin.
Była chora. Tego roku był to już Jej trzeci pobyt w szpitalu.
Nikt jednak nie spodziewał się, że umrze.
Był to dla nas ogromny cios.
Od kilku lat, odkąd zaczęła chorować/ miała sztuczną zastawkę serca/, bałam się tego dnia. Kiedy spała, podchodziłam i słuchałam czy oddycha, żeby sprawdzić czy żyje. Śmieszne prawda? Może tak to wyglądało. Mimo, że od dobrych kilku lat byłam pełnoletnia, rodzice byli moim całym światem. Oboje chorowali, z czego tata bardzo często przebywał w szpitalu. Miał około 10 zabiegów.
Po śmierci mamy nie mogłam dojść do siebie. Nie mogłam uwierzyć w to, że nigdy Jej już nie zobaczę. Cisnęły się pytania dlaczego właśnie Ona. Odpowiedzi jednak nie było.  Najgorszy był dzień pogrzebu.
Tabletki uspakajające/ bardzo silne
/ w ogóle nie działały/.
 Byli wokół mnie moi najbliżsi, ale i tak czułam się samotna. Moja młodsza siostra mieszkała od kilku lat na stancjach- uczyła się i pracowała. Moja starsza siostra miała swoje życie z córeczką. To ja mieszkałam z nimi na co dzień.
Został tata. On pomieszkiwał na gospodarstwie, którym opiekowali się moi rodzice, tak więc byłam sam w domu.
Praca i dom.
Przez pół roku chodziłam jak zamroczona. Pracę wykonywałam jakby poza świadomością, z uśmiechem na ustach. Później żałoba- czarny ubiór doprowadzały mnie do stanów depresyjnych.
Jako że jestem wierząca, katoliczka, w modlitwie szukałam ukojenie. W pierwszych dniach po śmierci, przez cały czas ściskałam w dłoni różaniec. Trochę pomagało.
Może to dziwne, ale czułam fizycznie opiekę mamy. Tak jakby głaskała mnie po głowie. Najsilniej odczułam to po pewnym wydarzeniu. Otóż moja mama nosiła krótkie włosy z trwałą. Czesała je na bok, nie lubiła, kiedy fryzjerka zaczesywała Jej włosy do góry. Mama umarła w szpitalu /była z nią starsza siostra/ nie widziałam Jej wcześniej jak na różańcu. Kiedy zobaczyłam mamę, serce mi stanęło. Czułam niewyobrażalny ciężar. Czułam, że umrę. Mama była zaczesana do góry, tak jak nie lubiła. Po zakończonej modlitwie szybko poprawiłyśmy Jej uczesanie. W drodze do domu, wierzcie czy nie poczułam wielką ulgę. ciężar, który mi ciążył znikł.
Rozklejam się, kiedy o tym piszę. Te dni ciągłe pamiętam tak, jakby to było wczoraj. Najgorszy jest dzień rocznicy. Odkąd mam swoje dzieciaczki jest mi lżej.
Nie mogę odżałować, że mama nie zobaczyła moich ślicznych córeczek. Za życia powtarzała: „ Ja chyba nie dożyję tego, żeby zobaczyć twoje dzieci”.
Skończyłam 37 lat, mama umarła 12 lat temu a ja ciągle za nią tęsknię. Nie zdążyłam Jej powiedzieć tylu rzeczy. Nie otrzymałam wielu rad.
Wiele zrozumiałam, odkąd sama jestem mamą. Chciałabym podzielić się z nią spostrzeżeniami. Mogę to robić jedynie w myślach.
Mam nie była ideałem. Miała swoje dziwactwa i wady. Wielu z nich nie rozumiałam. Była bardziej nerwowa odkąd zaczęła chorować. Bardzo nerwowa była w roku śmierci. potrafiła krzyczeć o byle powód. Czasami było ciężko. Wiedziałam jednak, że nie zawsze będę Ją miała i to pomagało.
wydaje mi się, że wiele napisałam. Trochę chaotycznie. Emocje jednak biorą górę. Mogłabym pewnie napisać więcej o moich odczuciach, ale pewnie i na to przyjdzie czas.
Prawdopodobnie za jakiś czas post ten będzie ukryty.

czwartek, 8 września 2011

Jestem sobie przedszkolaczek... i zaległości

 ... nie grymaszę i nie płaczę
    Na bębenku marsza gram
    tam, tam, tam,
    tam, tam, tam.
Taka piosenkę zaśpiewał mi mój mały przedszkolaczek w poniedziałek. Nadal chodzimy z płaczem do przedszkola. Kiedy po nia przychodzę wybucha płaczem. W przedszkolu wymiotuje. Tylko w poniedziałek zjadła trochę zupki. Wczoraj na 2 śniadanie byla galaretka- zwymiotowała. Dzisiaj i wczoraj przed wyjściem także wymiotowała. Mówię Wam dziewczynyn jestem ta całą sytuacja wykończona. Nie wiem kiedy w końcu przyzwyczai sie do tego przedszkola. Dzisiaj szła z placzem, ale pogodzona z lose. Wczesniej wyrywała sie i nie chciała mnie póścić. Może w końcu nastapi jakiś przelom?
Wczoraj było w przedszkolu spotkanie organizacyje, więc w końcu dowiedziałam sie co i jak. W związku ze zmianą w opłatach 5 godz "nauki" jest bezpłatne.  Wyzywienie dzienne kosztuje 5 zł. Kazda godz ponad te pięć kosztuje 2,3zł. Wcześniej była oplata stała ok 138 zł plus posiłki. Teraz 8 godz opeki wychodzi tyle co kiedyś opłata stała. Trzeba zdeklarować się ile czasu dziecko będzie przebywać w przedszkolu. Dzieci będą miały jeszcze dwa razy w tygodniu j. angielski i j. niemiecki- bez dodatkowych opłat. Koszt języków jest wliczony w godz dodatkowe. Ja na razie, póki nie pracuję będę chciała odbierać Amelkę szybciej. Jak dojdą w przyszłym tygodniu języki, to niech korzysta. Zdeklaruję pewnie 8 godz, bo pewnie róznie będzie z tą moja pracą. Raz krócej, raz dłuzej. Języki jak podejrzewam będą w godz popołudniowych.
Teraz powinnam sie troszkę wytłumaczyc, czemu mnie tu tak długo nie było. Kochane kolezanki, wstaję o 6.00 a nie jestem przyzwyczajona do wstawania o szóstej i kładzenia sie o północy. Oczywiście nie musiałabym wstawać tak wczesnie, ale lubie sie wczesniej rozruszać-30 min gimnastyki i gorąca zielona herbatka-to powody mojego wczesniejszego wstawania. W dodatku Kasia zakatarzona i bardzo żle śpi. Jestem wykończona.
Już wkrótce pojawi się nowa zakładka- moje treningi- dla chetnych będę opisywać swoje ciekawsze zestawy gimnastyczn z płytą. Nie chcę wszystkich tym zanudzać, a ciekawych zapraszam do wkrótce powstałej zakładki.
sobota
Oczywiście działeczka i grill. Ostatnie chyba ciepłe dni.
niedziela
Pojechaliśmy w głuszę/ na gospodarstwo rolne na pustkach/ na śliweczki. Przywloklam jeszcze czarny bez. Roboty zwyczajowo miałam aż do wczoraj. Mjuszę Wam zareklamować dżem śliwkowy. Jest rewelacyjny. Zawsze robiłam powidła a tu teściowa rzucila taki pomysł. Robiłam dżemik z cukrem żelującym super. Moje oststnie nabytki to: biustonosze sportowe i sole do kapieli. Sole kupiłam w Biedronce. Naprawdę super pachna polecam.

Na działce

Jesienne krokusy

Widoczek

Moja dyńka

Dynia ozdobna- turban sułtański

Tak moje dziecko śpi w nocy

Moja ulubiona to środkowa- pomarańcza z rokitnikiem

czwartek, 1 września 2011

Pierwszy dzień w przedszkolu

I nadszedł wrzesień, a co za tym idzie przedszkole. Bardzo się tym martwiłam, bo Amelka źle zniosła kilka dni w przedszkolu, a teraz ją czeka chodzenie na stałe.
Nie unikałam tematy przxedszkola, aby nie była tym zaskoczona. Od kilku dni nie mogla sie oczekać.Idąc do przedszkl podśpiewywała sobie: " Idę do przedszkola, idę  do przedszkola". Zamieszanie było niezłe, bo zamknięto przedszkole obok i wszystkie trafiły- razem z paniami do naszej Akademii przedszkolaka".  Po odnalezieniu sali i grupy, zostałam z n ia trochę aby dowiedzieć się tego i owego. To był błąd, bo Amelka zaczęła płakać. I tak zostawiłam ją płaczącą. Obiad miał być w południe, więc odebrałam ją przed pierwszą, ich grupa czekała jeszcze na 2 danie. Kiedy mój aniołek mnie zobaczył, to tak się rozpłakał,że nie chciał już niczego- tylko do mamy.Więc nie zmuszałam do jedzenia, jutro przyjdę po nią później. Na holu są różne atrakcje- basen z piłeczkami, zjeżdżalnia i trampolina. Tak więc przed pójściem do domu była jescze zabawa w basenie z piłeczkami. Marzyla o tym od moentu, kiedy byłyśmy ją zapisać. Bawiła się nieźle, zobaczymy co będzie jutro.
Idę do przedszkola

Razem z kuzynką /Magda jest w innej grupie/

W sali

Taka niespodzianka ja czekała w domu
- naklejki nad łóżkiem

Tak się prezentują

Znaczek w przedszkolu- wrózka

Chę już do domu
Wyczekana zabawa

Jeszcze parę podskoków i do domciu