notka

ZDJĘCIA NA TYM BLOGU OBJĘTE SĄ PRAWEM AUTORSKIM I ZABRANIA SIĘ ICH KOPIOWANIA ORAZ PUBLIKOWANIA BEZ WIEDZY AUTORA POD GROŹBĄ KARY

:)

Witam wszystkich stałych i nowych czytelników :)

Amelka

Kasia

środa, 30 maja 2012

A u nas ....

Dni leą za dniem. Czas leci szybko. Zasypiam z dziećmi o 21.00 a następny dzień znowu jestem zmęczona.
***
Decyzja co do ucznia /z problememi / podjęta. Zostanie w pierwszej klasie i będzie ją powtarzać. Wczesniej pytałyście jak to możliwe, że pierwszak z podstawówki moze powtarzać klasę. Jeżeli dziecko ma problemy, nie nabyło podstawowych umiejętności, nie radzi sobie w klasie pierwszej, tym bardziej nie poradzi sobie w klasie następnej. Niestety coraz więcej jest takich dzieci. Maja problemy, brak pracy z rodzicami bo ci w pracy/ i dziecko zupełnie sie gubi. Mimo najlepszych chęci, szkoła bez wsparcia domu nie da rady pomóc dziecku. Ten uczeń miał dodatkowe dwie godziny tygodniowo -zajęć wspomagających i nie dał rady. Nie będę pisała tu o jego problemach, bo to nie miejsce na takie wynurzenia.
***
Z utęsknieniem czekam na wakacje.
Jutro jadę z dzieciakami na film i kręgielnię. W dodatku czeka mnie jeszcze spotkanie z rodzicami dzieci, które będą miały w przyszłym roku zajęcia dodatkowe. Znowu bęę późno w domku. POwoli jednak wychodzę na prostą. Mam jeszcze trochę zaległości w pracach domowych. Zapewne niedługo nadrobię.
***
W końcu dorobiliśmy sie nowego laptopa. Stary ciągle się zawieszał i nie miałam cierpliwości do ponownego włączania go i wchodzenia na neta. W końcu będę miała więcej czasu i mniej problemów, aby znowu częściej zawitać w wirtualnym świecie. Systematycznie moje drogie Was czytam, ale nie zawsze mogłam komentować z powodu wyżej wymienionych kłopotów z komputerem. Do za niedługo.

piątek, 25 maja 2012

Jeszcze dycham

Jak dotąd miałam najdłuższą przerwę w pisaniu i czytaniu. Zrobiłam zakaz komputera- a raczej internetu, bo bez tego w życiu nic bym nie zrobiła. Napisanie 23 ocen na świadectwo zajęło mi 6 dni- a raczej wieczorów. Dylematów sporo. Kogo wyróżnić /wzorowy uczeń/, czy wystawić ocenę negatywną /pozostawienie rok w tej samej klasie/ i  takie tam inne rozterki zajęły też sporo czasu.
Żyjemy sobie spokojnie, słoneczne weekendy siedzimy na działce i się byczymy /ja pielę, sadzę i pielę/.
dzisiaj miałam dzień wolny /wzięłam opiekę/, bo uczestniczyłam w Dniu Matki w przedszkolu. Dostałam śliczną laurkę i gliniany wazonik/ fotki w najbliższym czasie.
Miałam pisać dzisiaj więcej, ale Amelka stoi nade mną i czeka abyśmy poszły na dwór. Jeśli nie zasnę /ostatnio odsypiam zarwane noce/ wpadnę do Was i pokomentuję.

niedziela, 13 maja 2012

Bilans

Maja to bałam się już od dłuższego  czasu. Ogrom pracy i dodatkowo mnóstwo papierkowej roboty. Stało się, nie wyrabiam. Niedługo przyjdzie czas wystawiania ocen końcowych. Termin mamy do końca miesiąca. Jak nadejdzie ten czas, to chyba nie będę miała czasu na sen. Tyle mam rozterek co do ocen, jednego ucznia z oceną negatywną. Jak dla mnie za szybko trzeba te oceny przygotować. Dzieci zostaną ocenione do końca maja, a przecież zostanie jeszcze jeden miesiąc pracy.
Dosyć mazgajstwa.
W czwartek byłam z dziewczynami na bilansie-dwulatka i czterolatka. Z Waszych opisów wiem, ze to dosyć długie wizyty. U nas,  na każde dziecko przeznacza się 10 min i do widzenia. Krótkie badania słuchu, wagi i miary. mały wywiad umiejętności dziecka i koniec. Wzroku nie badano, bo informowałam, że idziemy latem do okulisty.
I tak:
Amelka:
waży 14,9 kg
mierzy 102 cm
Słyszy dobrze/lepiej ode mnie hihihhih/
Umie nazywać wybrane przedmioty na obrazku

Kasia:
waży 11,5 kg
mierzy 91 cm /ale wg mnie 89 cm/
chód lekko koślawy, ale podobno to jeszcze fizjologia

I tyle. Krótko, szybko i zwięźle.

A ja w tym tygodniu/weekend/ nie widziałam działki, wiec nie denerwują mnie zachwaszczone  i niedawno pielone grządki. Padam na ryja razem z dzieciakami. Czuję się wieczorami tak, jakbym przez cały dzień pracowała w kamieniołomach. Długo weekend dał sily na nowo do pracy, ciekawe tylko czy do końca roku szkolnego.
Uciekam nadrabiać zaległości u Was.

niedziela, 6 maja 2012

I po

Był piękny długi weekend, ale wszystko co piękne szybko się kończy. Za tydzień czeka mnie ciężka praca, a ten tydzień nie będzie lżejszy. Póki co, porządek jako taki na działeczce jest. popielone to co powinno, zasiane też. teraz tylko wyglądać cieplejszych nocy i dni, aby  wszystko ładnie rosło.
Kasia to nerwus niesamowity. Nie potrafi okazywać w odpowiedni sposób emocji, wiec czasami dochodzi do rękoczynów -z jej strony.Są chwile, kiedy dziewczynki pięknie się bawią, ale czasami można oszaleć- pewnie jak miedzy rodzeństwem.
Czasami mam wyrzuty sumienia, że troszkę za mało z dziewczynami zwiedzamy i oglądamy nowych miejsc, ale niestety z K. byłoby więcej upominania niż radości z oglądania, więc na razie odwlekamy. Mam nadzieję, że ten jej okres buntu i niepohamowanych emocji w końcu minie i będzie można nadrobić to i owo. Naprawdę ciężko jest z Amelka wykonać jakąś wycinankę, kiedy jest K. bo ta też bierze się za wycinanie i kończy się zabieraniem przyborów i podarciem pracy A. tak więc pracujemy sobie, kiedy K. jest u babci chociaż mamy mało czasu.
Koniec z marudzeniem. Weekend był fajny oto kilka fotek z minionego wypoczynku.

Hitem okazały się "bankowe miecze"








Truskawki już zaczynają kwitnąć

Jagoda kamczacka kwitnie i już zawiązała owoce. Dojrzałe jagody będą pod koniec miesiąca, może wcześniej

Tak wyglądają  na razie moje pomidory

środa, 2 maja 2012

Skończyłam 2 lata ...

Moja Kasieńka  dzisiaj, o 7.45 skończyła 2 lata. Powoli wchodzi w trzeci rok życia. To trudny wiek. Bunt dwulatka daje o sobie znać z całą siła. Nie potrafi pohamować złości i wyładowuje ja na tym kto jest pod ręką. 
***
Jak było dwa lata temu?
Termin porodu często się zmieniał, właściwie był inny po każdym USG. Wypadał około 6 maja. Ja obstawiałam 1 lub 3. Wyszło 2- jak wyliczył mi komputerowy program/ w którym notuję wszystkie moje @/.
Ciąża przebiegała bez komplikacji. Z Amelką w 4 miesiącu wykryto u mnie toksoplazmozę /czym bardzo się martwiłam i wylałam morze łez/. Z Kasieńką okazało się w 6 miesiącu, ze mam cukrzycę ciężarnych. W czasie 4 dniowego pobytu obserwacyjnego w szpitalu, postraszono mnie, że najprawdopodobniej skończy się to  braniem, insuliny. Ja zaparłam się bardzo i bardzo rygorystycznie przestrzegałam diety nisko węglowodanowej. Nieraz chodziłam głodna i płakać mi się chciało, ale czego nie robi się dla zdrowia dziecka. W ciągu pierwszego miesiąca od rozpoczęcia diety schudłam 4 kg. W sumie do dnia porodu przytyłam około 7 kg. Nadrobiłam kiedy skończyły się skoki cukru/ o tym później/. 
Początek ciąży był gorszy niż z Amelką. Pierwsze mdłości dopadły mnie już w 4 tygodniu ciąży. Szybko dowiedziałam się więc o moim odmiennym stanie. Na pierwszym Usg lekarz potwierdził, że to początek ciąży, ale karty ciąży nie założył- bo było za szybko. Powiedział, ze to dopiero zalążek i różnie bywa w takim stadium. Wymioty były częstsze i intensywniejsze. Byłam osłabiona, zmęczona i wyglądałam podobno strasznie.  Na zwolnieniu byłam już od trzeciego miesiąca ciąży i od tego momentu, powoli mi się polepszało. Mogłam za to w końcu czas poświęcić Amelce. Wspominam go fantastycznie. 
Dwa tygodnie przed porodem miałam delikatne skurcze przepowiadające. co się położyłam spać to mnie łapało. Pochodziłam i przestawało. Jako, że Amelkę urodziłam 13 dni przed terminem, na poród byłam od dawno przygotowana. I odliczałam czas- A Amelka była w tym czasie już na świecie.... . "Wybrałam sobie datę 1 maja- bo ja jestem z 1 dnia miesiąca i uznałam, że będzie sprawiedliwie. Amelka  z 12 /kwietnia/ mąż z 12 /czerwca/. Moje kalkulacje się nie powiodły. Pierwszego maja, kiedy późnym popołudniem szliśmy na cmentarz do moich rodziców, zaczął u ciekać mi mocz, wiedziałam że to najprawdopodobniej dziecko przygotowało się do wyjścia na świat. Moja reakcja- " kurczę, nie zdążę urodzić 1 i najprawdopodobniej nie wytrzymam do 3"- niezłe co? Skurcze obudziły mnie około 2 w nocy. Zaczęły odchodzić wody. Nie taj jak z Amelka szybko i gwałtownie, ale sączyły się. Tym razem wiedziałam, że córcia ułożona jest prawidłowo. Zadzwoniliśmy po teściową, aby przyjechała do Amelki. Około 5 byliśmy w szpitalu. Skurcze stawały się regularne a ja myślałam że gorszego bólu być nie może- myliłam się. Lekarz przyjmujący mnie delikatnie zasugerował, ze ze względu na mój wiek i niedawną pierwsza cesarkę powinnam mieć drugą. Zgodziłam się, chociaż nastawiałam się na poród rodzinny. Należałam się okropnie, bo twierdzili,że nie maja jakiś moich wyników. Jak się później okazało, była to pora na zmianę personelu i dlatego tak długo to wszystko trwało. Kiedy mieli mnie już przygotować do cesarki, okazało się, że mam już prawie pełne rozwarcie, więc lekarz spytał, czy nie wolałabym rodzić naturalnie. Byłam sama, nie wiedziałam co zrobić, ale słyszałam w myślach głos mamy, że niczego nie omeg doprowadzić do końca, bo zmieniam zdanie i  stwierdziłam, że zdania nie zmienię.
Kasia urodziła się w niedzielę, 2 maja o 7.45. Była owinięta pępowiną dwa razy. Jak mi powiedziała położna, pępowina jest długa i nic by się nie stało, gdyby urodziła się naturalnie, ja wiem swoje. Uważam, że myśli, które do mnie "przysłała" mama, uratowały ja np od niedotlenienia i nikt nie wmówi mi, że mama nade mną nie czuwała. 
Kasieńka była spokojną kruszynka. Miała 3 kg i 50 cm. Była mniejsza i lżejsza niż Amelka, ale jakże podobna po urodzeniu do niej.
Długo nie znałam płci, bo w 4 miesiącu lekarz powiedział, że prawdopodobnie to dziewczynka, ale nie jest pewien, a później Mała odwracała się na USG pupcią.
Kasieńką była cichutka dziewczynką, buźkę miała różowiutką i bez żadnych wyprysków. Po miesiącu zaczęły się problemy z trądzikiem dziecięcym. Maść jednak szybko zadziałała, ale trzeba było zabieg powtarzać około 3 razy bo się trądzik nawracał.
Kasieńka była wolna od kolek- o co się modliłam i taka, grzeczniutka, ze aż bałam się, że przeznaczona jest dla nieba- i z urojenia płakałam i nie chciałam się przywiązywać. Głupie co? Amelka miała kolki i było źle, Kasia była za grzeczna i też niedobrze.
A imię Katarzyna? Nie do końca mi się podobało i w skrytości żałowałam przez jakiś czas że takie wybraliśmy. Do wyboru została jeszcze Agnieszka, ale skróty tego imienia zdecydowały, ze wolę Katarzynkę. 
Rozpisałam się niesamowicie, więc rozważania o wyborze tego imienia pozostawię na innego posta, niekoniecznie następnego. Tymczasem pozdrawiam. ostatnio co dziennie wyjeżdżamy- korzystamy z mini wakacji i pogody i nie nadążam z czytaniem Was, ale obiecuję, że się poprawię pozdrawiam. 

Tegoroczny torcik- smerfowo- poziomkowy

Tuz po urodzeniu





Troszkę większa niz lalka

Siostry

Pierwsza impreza-chrzest 15 sierpnia



Mam juz rok

Obecnie