notka

ZDJĘCIA NA TYM BLOGU OBJĘTE SĄ PRAWEM AUTORSKIM I ZABRANIA SIĘ ICH KOPIOWANIA ORAZ PUBLIKOWANIA BEZ WIEDZY AUTORA POD GROŹBĄ KARY

:)

Witam wszystkich stałych i nowych czytelników :)

Amelka

Kasia

środa, 2 maja 2012

Skończyłam 2 lata ...

Moja Kasieńka  dzisiaj, o 7.45 skończyła 2 lata. Powoli wchodzi w trzeci rok życia. To trudny wiek. Bunt dwulatka daje o sobie znać z całą siła. Nie potrafi pohamować złości i wyładowuje ja na tym kto jest pod ręką. 
***
Jak było dwa lata temu?
Termin porodu często się zmieniał, właściwie był inny po każdym USG. Wypadał około 6 maja. Ja obstawiałam 1 lub 3. Wyszło 2- jak wyliczył mi komputerowy program/ w którym notuję wszystkie moje @/.
Ciąża przebiegała bez komplikacji. Z Amelką w 4 miesiącu wykryto u mnie toksoplazmozę /czym bardzo się martwiłam i wylałam morze łez/. Z Kasieńką okazało się w 6 miesiącu, ze mam cukrzycę ciężarnych. W czasie 4 dniowego pobytu obserwacyjnego w szpitalu, postraszono mnie, że najprawdopodobniej skończy się to  braniem, insuliny. Ja zaparłam się bardzo i bardzo rygorystycznie przestrzegałam diety nisko węglowodanowej. Nieraz chodziłam głodna i płakać mi się chciało, ale czego nie robi się dla zdrowia dziecka. W ciągu pierwszego miesiąca od rozpoczęcia diety schudłam 4 kg. W sumie do dnia porodu przytyłam około 7 kg. Nadrobiłam kiedy skończyły się skoki cukru/ o tym później/. 
Początek ciąży był gorszy niż z Amelką. Pierwsze mdłości dopadły mnie już w 4 tygodniu ciąży. Szybko dowiedziałam się więc o moim odmiennym stanie. Na pierwszym Usg lekarz potwierdził, że to początek ciąży, ale karty ciąży nie założył- bo było za szybko. Powiedział, ze to dopiero zalążek i różnie bywa w takim stadium. Wymioty były częstsze i intensywniejsze. Byłam osłabiona, zmęczona i wyglądałam podobno strasznie.  Na zwolnieniu byłam już od trzeciego miesiąca ciąży i od tego momentu, powoli mi się polepszało. Mogłam za to w końcu czas poświęcić Amelce. Wspominam go fantastycznie. 
Dwa tygodnie przed porodem miałam delikatne skurcze przepowiadające. co się położyłam spać to mnie łapało. Pochodziłam i przestawało. Jako, że Amelkę urodziłam 13 dni przed terminem, na poród byłam od dawno przygotowana. I odliczałam czas- A Amelka była w tym czasie już na świecie.... . "Wybrałam sobie datę 1 maja- bo ja jestem z 1 dnia miesiąca i uznałam, że będzie sprawiedliwie. Amelka  z 12 /kwietnia/ mąż z 12 /czerwca/. Moje kalkulacje się nie powiodły. Pierwszego maja, kiedy późnym popołudniem szliśmy na cmentarz do moich rodziców, zaczął u ciekać mi mocz, wiedziałam że to najprawdopodobniej dziecko przygotowało się do wyjścia na świat. Moja reakcja- " kurczę, nie zdążę urodzić 1 i najprawdopodobniej nie wytrzymam do 3"- niezłe co? Skurcze obudziły mnie około 2 w nocy. Zaczęły odchodzić wody. Nie taj jak z Amelka szybko i gwałtownie, ale sączyły się. Tym razem wiedziałam, że córcia ułożona jest prawidłowo. Zadzwoniliśmy po teściową, aby przyjechała do Amelki. Około 5 byliśmy w szpitalu. Skurcze stawały się regularne a ja myślałam że gorszego bólu być nie może- myliłam się. Lekarz przyjmujący mnie delikatnie zasugerował, ze ze względu na mój wiek i niedawną pierwsza cesarkę powinnam mieć drugą. Zgodziłam się, chociaż nastawiałam się na poród rodzinny. Należałam się okropnie, bo twierdzili,że nie maja jakiś moich wyników. Jak się później okazało, była to pora na zmianę personelu i dlatego tak długo to wszystko trwało. Kiedy mieli mnie już przygotować do cesarki, okazało się, że mam już prawie pełne rozwarcie, więc lekarz spytał, czy nie wolałabym rodzić naturalnie. Byłam sama, nie wiedziałam co zrobić, ale słyszałam w myślach głos mamy, że niczego nie omeg doprowadzić do końca, bo zmieniam zdanie i  stwierdziłam, że zdania nie zmienię.
Kasia urodziła się w niedzielę, 2 maja o 7.45. Była owinięta pępowiną dwa razy. Jak mi powiedziała położna, pępowina jest długa i nic by się nie stało, gdyby urodziła się naturalnie, ja wiem swoje. Uważam, że myśli, które do mnie "przysłała" mama, uratowały ja np od niedotlenienia i nikt nie wmówi mi, że mama nade mną nie czuwała. 
Kasieńka była spokojną kruszynka. Miała 3 kg i 50 cm. Była mniejsza i lżejsza niż Amelka, ale jakże podobna po urodzeniu do niej.
Długo nie znałam płci, bo w 4 miesiącu lekarz powiedział, że prawdopodobnie to dziewczynka, ale nie jest pewien, a później Mała odwracała się na USG pupcią.
Kasieńką była cichutka dziewczynką, buźkę miała różowiutką i bez żadnych wyprysków. Po miesiącu zaczęły się problemy z trądzikiem dziecięcym. Maść jednak szybko zadziałała, ale trzeba było zabieg powtarzać około 3 razy bo się trądzik nawracał.
Kasieńka była wolna od kolek- o co się modliłam i taka, grzeczniutka, ze aż bałam się, że przeznaczona jest dla nieba- i z urojenia płakałam i nie chciałam się przywiązywać. Głupie co? Amelka miała kolki i było źle, Kasia była za grzeczna i też niedobrze.
A imię Katarzyna? Nie do końca mi się podobało i w skrytości żałowałam przez jakiś czas że takie wybraliśmy. Do wyboru została jeszcze Agnieszka, ale skróty tego imienia zdecydowały, ze wolę Katarzynkę. 
Rozpisałam się niesamowicie, więc rozważania o wyborze tego imienia pozostawię na innego posta, niekoniecznie następnego. Tymczasem pozdrawiam. ostatnio co dziennie wyjeżdżamy- korzystamy z mini wakacji i pogody i nie nadążam z czytaniem Was, ale obiecuję, że się poprawię pozdrawiam. 

Tegoroczny torcik- smerfowo- poziomkowy

Tuz po urodzeniu





Troszkę większa niz lalka

Siostry

Pierwsza impreza-chrzest 15 sierpnia



Mam juz rok

Obecnie



7 komentarzy:

  1. wszystkiego najleprzego ksiezniczko :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Kochana nie zazdroszczę przygód przy porodzie, ale całe szczęście, że Kasieńka urodziła się zdrowo i tak też się rozwija :) I jakie ma piękne włoski :) Wszystkiego Najlepszego dla Małej Księżniczki :)

    P.S. U mnie nie będzie co czytać przez długi czas, bo jutro lecimy do UK i nie będziemy miały neta przez miesiąc przynajmniej :(

    OdpowiedzUsuń
  3. No to miałaś przeżyć przy porodzie...Najważniejsze
    że Kasieńka urodziła się silna i zdrowa :))
    Sto lat! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkiego najlepszego dla slicznotki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka ona była drobniutka. Mój ponad 3kg i 56długi, a myślałam, że go w rękach połamię. A kaska taka tycia :) Pewnie wyglądała jak malutka laleczka.

    W szpitalu jak byłam, widziałam dużo kobiet z cukrzycą i one właśnie mało kg przybierały w ciąży 7-9kg max. Zazdrościłam im, bo szybko potem wracały do formy. Ja przytyłam 18kg, to na prawdę bardzo dużo.

    Piękny opis kochana.
    I sto lat dla tej DUŻEJ DWULETNIEJ kruszynki :)

    OdpowiedzUsuń